środa, 23 kwietnia 2014

Od Devin

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na puste mieszkanie. Zmarszczyłam nos i wyszłam. Było, gdzieś tak koło 22. Na szczęście zażyłam sporą dawkę kofeiny. Eh... Byłam uzależniona od kawy. 
Już po kilku minutach znalazłam się przed kolorowym budynkiem. Choć wszędzie panowała błoga cisza i sen- tutaj rządziły światła i głośna muzyka. Uśmiechnęłam się pod nosem. 
-Współczuję osobom mieszkającym obok- mruknęłam do siebie cicho.
Zrobiłam kilka kroków i znalazłam się przed bramką. Bramkarz, ubrany jak z 'Facetów w czerni', spojrzał na mnie, jakby mnie oceniał.
-Poproszę o dowód osobisty. 
Przewróciłam oczami i zaczęłam grzebać w torebce. 
-Pan jest tu nowy, co?- burknęłam, szukając dowodu.
-Co panią to obchodzi?
-Jestem tutaj stałą klientką- poddałam się i opuściłam ręce.- Musiałam go zostawić w domu.
-W takim razie przyjdzie tu pani, jeśli wróci pani po dowód.
Zamiast się z nim kłócić, powiedziałam po prostu:
-Proszę zawołać Darry'ego. 
-Pana Tenner'a?- zmarszczył brwi.
-Tak, tak, pana Tennera! 
-Zwykle tego nie robię, ale...- nie dokończył, tylko powiedział coś do słuchawki w uchu. 
Chwilę potem zjawił się Darry. 
-O, Devin!- uśmiechnął się na mój widok.- Twoi znajomi już na ciebie czekają.
-Miałam komplikacje- rzuciłam nieznajomemu bramkarzowi ukośne spojrzenie.
Darry zrozumiał aluzję.
-Panie Claren, proszę ją wpuścić. 
-Oczywiście, sir- zacisnął zęby i otworzył bramkę. 
Uśmiechnęłam się z wyższością i przeszłam przez nią. Udałam się za Darry'm. 
-Kto dokładnie jest?- spytałam.
-Lia, Brook, Evelyn, Jordan i Klemens. 
Skinęłam głową. 
Chwilę później usiadłam z moimi przyjaciółmi przy barze. 
-Miałaś być godzinę temu- mruknął oskarżycielsko Jordan.
-Wypadło mi coś- oznajmiłam wymijająco.
-Znowu kogoś poderwałaś?- zachichotała Evelyn.
-Może...
To wystarczyło, żeby wszyscy wybuchnęli śmiechem. Łącznie z Brook. Gdyby tylko wiedziała, że przespałam się dzisiaj z jej chłopakiem...
-Gdzie jest Helen?- zapytałam zmieniając temat.- Nie widziałam jej cały dzień. 
-Wyjechała z chłopakiem do San Diego. Nie możliwe... Jest z nim już cały rok- odpowiedział Klemens.
Rzuciłam mu współczujące spojrzenie. Ja jedna wiedziałam, co czuje do Helen. Zresztą, z chłopakiem Helen też się przespałam. Wiem, zła ze mnie przyjaciółka. 
Reszta wieczoru upłynęła spokojnie. Piliśmy i tańczyliśmy. Ogółem była wielka zabawa. Potem pożegnałam się i wyszłam. 
Wracałam właśnie do domu. Pieszo. Miałam blisko. Ulica była pusta. W pewnej chwili jakiś cień przemknął mi przed oczami. Zawahałam się. Tylko nie to...
-No, Devin, czemu ty jeszcze żyjesz?- usłyszałam kobiecy głos.
Odwróciłam się i rzuciłam osobie stojącej za mną spojrzenie wyrażające złość.
-Żyję, bo lubię żyć- warknęłam.- Zresztą i tak niedługo się do was przyłączę.
-Lucyfer czeka.
No tak. Rok temu podpisałam z nim pakt. Chodziło o to, że wyczuł we mnie jakąś moc, czy coś. Zgodziłam się... bo byłam głupia. Po śmierci miałam się stać demonem. Pokusa mocy i nieśmiertelności, była wysoka. Bardzo wysoka. 
-Masz już ustaloną datę śmierci?- spytała demonica.
-Gdy skończę 20 lat...- moja odwaga lekko upłynęła.- Wtedy to się stanie. 
Uśmiechnęła się. 
-Lucyfer chce obgadać twoje stanowisko- mruknęła zniesmaczona.- Musisz iść ze mną do niego.
Skinęłam głową. To nic strasznego. Już byłam w piekle. Nie bałam się demonów.

Jakaś demonica? :3

Powitajmy Devin!


Devin Elatha McGeady, Człowiek

wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Ariany Cd Dylana

-Z wielką chęcią.-uśmiechnęłam się i poszliśmy z Dylanem na spacer. Był bardzo zabawnie. Cały czas się śmiałam. Dylan to naprawde miły i towarzyski chłopak. Dobrze mi się z nim gadało.
Chodziliśmy tak jakiś czas ale nagle zaczął kropić deszcz i zaczęła się burza. Zaczeliśmy biec do przystanku autobusowego żeby sie skryć przed deszczem i burzą. Byliśmy cali mokrzy ale i tak się z tego śmialiśmy. Deszcz padał jeszcze jakiś czas a my siedizeliśmy na przystanku i dalej rozmawialiśmy.
-Oo wkońcu przestało padać-powiedział.
-No nareszcie-zaśmiałam się.- Wiesz .. chyba już pójdę do domu bo jestem torszkę mokra hehe.
-Ja też pójdę się przebrać. Może spotkamy się później?-zapytał z uśmiechem.
-Z chęcią.-odwzajeniłam uśmiech. 
-To ... może wymieńmy się numerami telefonu?
-To dobry pomysł.-Po podaniu sobie numerów rozdzieliliśmy sie i poszłam w kierunku swojego domu.

(Dylan :> )

Od Eileen C.D Hel

Westchnęłam z rezygnacją i zaczęłam grzebać w torebce. Po jakimś czasie wyjęłam z niej świstek papieru.
-Kochana, Eileen- zaczęłam czytać na głos.- Jesteś jedną z najbardziej intrygujących Upadłych Anielic. Dysponujesz niezwykłą mocą, a twoje kontakty z Lucyferem są wręcz cudowne. Możesz być bardzo wpływowa. Możesz go namówić na opuszczenie stanowiska władcy piekieł. Jeśli tego nie zrobisz do przesilenia letniego- możesz pożegnać się z życiem. Pozdrawiam, prześladowca. PS: Obserwuję cię cały czas.
Hel ni to prychnęła, ni to się zaśmiała.
-Jakiś debil chce przejąć stanowisko Szatana?
-Na to wygląda- mruknęłam.- Jest wiele demonów chętnych na tą posadę. 
Hel zastanowiła się przez chwilę.
-Na prawdę masz, aż taki wpływ na Lucyfera?
Przygryzłam wargę i skinęłam głową.
-Dawno temu, gdy ja i Lucyfer byliśmy jeszcze Aniołami...- natychmiast się otrząsnęłam i powróciłam do buntowniczej postawy.- Zresztą nieważne. Musimy zdemaskować tego gościa. Nie pozwolę, by ktoś zabrał stanowisko Lucyfera. Nie chcę innego Szatana.
-W sumie to Lucyfer wydaje się wymagający...
Zamilkła, gdy rzuciłam jej lodowate spojrzenie.
-Nie ma lepszego Szatana od Lucyfera- warknęłam.- Teraz musimy skupić się na zadaniu.
Zaczęła kiwać głową bez zastanowienia. 
-Musimy, musimy...

Hel? Brak weny :/

Od Hel C.D Eileen

Prychnęła cicho widząc odchodzącą Mirai, jednak jej uwagę natychmiast przykuł dzwoniący telefon. Bez zastanowienia odebrała sygnał, gdy tylko się zorientowała, kto do niej dzwoni.
- Hel jest drobna sprawa, sprowadzę cie za chwilę do mojego gabinetu. - Usłyszała jego głos. Cóż, nie bardzo się ucieszyła z wezwania Szatana... Myślała, że po odwalonej brudnej robocie wróci do Niflheimu i znów poświęci się lekturze. Jak widać los znów pokrzyżował jej plany.
- Ale o co cho...
- Nie ma żadnego ale, natychmiast się widzimy w moim gabinecie. Masz pomóc znaleźć prześladowcę Eileen. - Przerwał jej bezlitośnie, po czym natychmiast wedle swoich słów sprowadził ją do gabinetu zostawiając z nieznajomym demonem.
- Jak ja go kiedyś dorwę... - Mruczała zdenerwowana. Po chwili łaskawie przeniosła wzrok na towarzyszkę mówiąc:
- Wiesz... Nie żebym była zła na ciebie, ogólnie ostatnio mam zepsuty humor, a ten dureń mnie jeszcze tu sprowadza z powodu tak idiotycznej błahostki...
- Nie... Szczerze teraz to dowalił... - Odpowiedziała Eileen. Hel westchnęła cicho.
- Wolałam bym wcześniej wrócić do swojej nory, więc proszę nie sprawiał kłopotów i opowiedz o co o właściwie biega...

// Mueh, Eileen. Mam nadzieje, że może być. ;u;

Od Mirai C.D Hel

Zaczęłam się śmiać.
- Mam wrócić do zadupia z którego przylazłam ? Mowy nie ma ... tylko łąki i lasy oraz nędzne prochy spalonych gospodarstw. Poza tym do pustki trudno się dostać. - Powiedziałam niewzruszona. 
- Do pustki ? - zdziwiła się. - A więc tak nazywasz piekło ? - zaśmiała się patrząc spode łba. 
- Nie ... pustka to nicość. W piekle nigdy nie stacjonowałam dłużej niż przejazdem. 
- No co ty powiesz ? Czyli nie jesteś od Lucyferka ... w takim razie jaki jest twój powód, że wchodzisz mi w drogę ! Kolejny cholerny młody demon na zbyciu ! - krzyknęła.
- Nudzę się ... - ziewnęłam.
- Hę ? - wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Zrobiłam kilka kroków w jej stronę. 
- Widzę, że załatwiłaś tu już wszystkie głupie istoty a więc idę stąd, będę się tu nudzić chowając się grzecznie w cieniu i czekaniu na nową populację. - powiedziałam przechodząc koło niej. 
- A właśnie ... dobra robota ... - rzuciłam na odchodnym.
Nie musiałam się odwracać by wiedzieć, że była mocno zbita z tropu moim neutralnym zachowaniem. 

Hel ? Jak chcesz to możesz napisać c.d