środa, 23 kwietnia 2014

Od Devin

Rzuciłam ostatnie spojrzenie na puste mieszkanie. Zmarszczyłam nos i wyszłam. Było, gdzieś tak koło 22. Na szczęście zażyłam sporą dawkę kofeiny. Eh... Byłam uzależniona od kawy. 
Już po kilku minutach znalazłam się przed kolorowym budynkiem. Choć wszędzie panowała błoga cisza i sen- tutaj rządziły światła i głośna muzyka. Uśmiechnęłam się pod nosem. 
-Współczuję osobom mieszkającym obok- mruknęłam do siebie cicho.
Zrobiłam kilka kroków i znalazłam się przed bramką. Bramkarz, ubrany jak z 'Facetów w czerni', spojrzał na mnie, jakby mnie oceniał.
-Poproszę o dowód osobisty. 
Przewróciłam oczami i zaczęłam grzebać w torebce. 
-Pan jest tu nowy, co?- burknęłam, szukając dowodu.
-Co panią to obchodzi?
-Jestem tutaj stałą klientką- poddałam się i opuściłam ręce.- Musiałam go zostawić w domu.
-W takim razie przyjdzie tu pani, jeśli wróci pani po dowód.
Zamiast się z nim kłócić, powiedziałam po prostu:
-Proszę zawołać Darry'ego. 
-Pana Tenner'a?- zmarszczył brwi.
-Tak, tak, pana Tennera! 
-Zwykle tego nie robię, ale...- nie dokończył, tylko powiedział coś do słuchawki w uchu. 
Chwilę potem zjawił się Darry. 
-O, Devin!- uśmiechnął się na mój widok.- Twoi znajomi już na ciebie czekają.
-Miałam komplikacje- rzuciłam nieznajomemu bramkarzowi ukośne spojrzenie.
Darry zrozumiał aluzję.
-Panie Claren, proszę ją wpuścić. 
-Oczywiście, sir- zacisnął zęby i otworzył bramkę. 
Uśmiechnęłam się z wyższością i przeszłam przez nią. Udałam się za Darry'm. 
-Kto dokładnie jest?- spytałam.
-Lia, Brook, Evelyn, Jordan i Klemens. 
Skinęłam głową. 
Chwilę później usiadłam z moimi przyjaciółmi przy barze. 
-Miałaś być godzinę temu- mruknął oskarżycielsko Jordan.
-Wypadło mi coś- oznajmiłam wymijająco.
-Znowu kogoś poderwałaś?- zachichotała Evelyn.
-Może...
To wystarczyło, żeby wszyscy wybuchnęli śmiechem. Łącznie z Brook. Gdyby tylko wiedziała, że przespałam się dzisiaj z jej chłopakiem...
-Gdzie jest Helen?- zapytałam zmieniając temat.- Nie widziałam jej cały dzień. 
-Wyjechała z chłopakiem do San Diego. Nie możliwe... Jest z nim już cały rok- odpowiedział Klemens.
Rzuciłam mu współczujące spojrzenie. Ja jedna wiedziałam, co czuje do Helen. Zresztą, z chłopakiem Helen też się przespałam. Wiem, zła ze mnie przyjaciółka. 
Reszta wieczoru upłynęła spokojnie. Piliśmy i tańczyliśmy. Ogółem była wielka zabawa. Potem pożegnałam się i wyszłam. 
Wracałam właśnie do domu. Pieszo. Miałam blisko. Ulica była pusta. W pewnej chwili jakiś cień przemknął mi przed oczami. Zawahałam się. Tylko nie to...
-No, Devin, czemu ty jeszcze żyjesz?- usłyszałam kobiecy głos.
Odwróciłam się i rzuciłam osobie stojącej za mną spojrzenie wyrażające złość.
-Żyję, bo lubię żyć- warknęłam.- Zresztą i tak niedługo się do was przyłączę.
-Lucyfer czeka.
No tak. Rok temu podpisałam z nim pakt. Chodziło o to, że wyczuł we mnie jakąś moc, czy coś. Zgodziłam się... bo byłam głupia. Po śmierci miałam się stać demonem. Pokusa mocy i nieśmiertelności, była wysoka. Bardzo wysoka. 
-Masz już ustaloną datę śmierci?- spytała demonica.
-Gdy skończę 20 lat...- moja odwaga lekko upłynęła.- Wtedy to się stanie. 
Uśmiechnęła się. 
-Lucyfer chce obgadać twoje stanowisko- mruknęła zniesmaczona.- Musisz iść ze mną do niego.
Skinęłam głową. To nic strasznego. Już byłam w piekle. Nie bałam się demonów.

Jakaś demonica? :3

Powitajmy Devin!


Devin Elatha McGeady, Człowiek

wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Ariany Cd Dylana

-Z wielką chęcią.-uśmiechnęłam się i poszliśmy z Dylanem na spacer. Był bardzo zabawnie. Cały czas się śmiałam. Dylan to naprawde miły i towarzyski chłopak. Dobrze mi się z nim gadało.
Chodziliśmy tak jakiś czas ale nagle zaczął kropić deszcz i zaczęła się burza. Zaczeliśmy biec do przystanku autobusowego żeby sie skryć przed deszczem i burzą. Byliśmy cali mokrzy ale i tak się z tego śmialiśmy. Deszcz padał jeszcze jakiś czas a my siedizeliśmy na przystanku i dalej rozmawialiśmy.
-Oo wkońcu przestało padać-powiedział.
-No nareszcie-zaśmiałam się.- Wiesz .. chyba już pójdę do domu bo jestem torszkę mokra hehe.
-Ja też pójdę się przebrać. Może spotkamy się później?-zapytał z uśmiechem.
-Z chęcią.-odwzajeniłam uśmiech. 
-To ... może wymieńmy się numerami telefonu?
-To dobry pomysł.-Po podaniu sobie numerów rozdzieliliśmy sie i poszłam w kierunku swojego domu.

(Dylan :> )

Od Eileen C.D Hel

Westchnęłam z rezygnacją i zaczęłam grzebać w torebce. Po jakimś czasie wyjęłam z niej świstek papieru.
-Kochana, Eileen- zaczęłam czytać na głos.- Jesteś jedną z najbardziej intrygujących Upadłych Anielic. Dysponujesz niezwykłą mocą, a twoje kontakty z Lucyferem są wręcz cudowne. Możesz być bardzo wpływowa. Możesz go namówić na opuszczenie stanowiska władcy piekieł. Jeśli tego nie zrobisz do przesilenia letniego- możesz pożegnać się z życiem. Pozdrawiam, prześladowca. PS: Obserwuję cię cały czas.
Hel ni to prychnęła, ni to się zaśmiała.
-Jakiś debil chce przejąć stanowisko Szatana?
-Na to wygląda- mruknęłam.- Jest wiele demonów chętnych na tą posadę. 
Hel zastanowiła się przez chwilę.
-Na prawdę masz, aż taki wpływ na Lucyfera?
Przygryzłam wargę i skinęłam głową.
-Dawno temu, gdy ja i Lucyfer byliśmy jeszcze Aniołami...- natychmiast się otrząsnęłam i powróciłam do buntowniczej postawy.- Zresztą nieważne. Musimy zdemaskować tego gościa. Nie pozwolę, by ktoś zabrał stanowisko Lucyfera. Nie chcę innego Szatana.
-W sumie to Lucyfer wydaje się wymagający...
Zamilkła, gdy rzuciłam jej lodowate spojrzenie.
-Nie ma lepszego Szatana od Lucyfera- warknęłam.- Teraz musimy skupić się na zadaniu.
Zaczęła kiwać głową bez zastanowienia. 
-Musimy, musimy...

Hel? Brak weny :/

Od Hel C.D Eileen

Prychnęła cicho widząc odchodzącą Mirai, jednak jej uwagę natychmiast przykuł dzwoniący telefon. Bez zastanowienia odebrała sygnał, gdy tylko się zorientowała, kto do niej dzwoni.
- Hel jest drobna sprawa, sprowadzę cie za chwilę do mojego gabinetu. - Usłyszała jego głos. Cóż, nie bardzo się ucieszyła z wezwania Szatana... Myślała, że po odwalonej brudnej robocie wróci do Niflheimu i znów poświęci się lekturze. Jak widać los znów pokrzyżował jej plany.
- Ale o co cho...
- Nie ma żadnego ale, natychmiast się widzimy w moim gabinecie. Masz pomóc znaleźć prześladowcę Eileen. - Przerwał jej bezlitośnie, po czym natychmiast wedle swoich słów sprowadził ją do gabinetu zostawiając z nieznajomym demonem.
- Jak ja go kiedyś dorwę... - Mruczała zdenerwowana. Po chwili łaskawie przeniosła wzrok na towarzyszkę mówiąc:
- Wiesz... Nie żebym była zła na ciebie, ogólnie ostatnio mam zepsuty humor, a ten dureń mnie jeszcze tu sprowadza z powodu tak idiotycznej błahostki...
- Nie... Szczerze teraz to dowalił... - Odpowiedziała Eileen. Hel westchnęła cicho.
- Wolałam bym wcześniej wrócić do swojej nory, więc proszę nie sprawiał kłopotów i opowiedz o co o właściwie biega...

// Mueh, Eileen. Mam nadzieje, że może być. ;u;

Od Mirai C.D Hel

Zaczęłam się śmiać.
- Mam wrócić do zadupia z którego przylazłam ? Mowy nie ma ... tylko łąki i lasy oraz nędzne prochy spalonych gospodarstw. Poza tym do pustki trudno się dostać. - Powiedziałam niewzruszona. 
- Do pustki ? - zdziwiła się. - A więc tak nazywasz piekło ? - zaśmiała się patrząc spode łba. 
- Nie ... pustka to nicość. W piekle nigdy nie stacjonowałam dłużej niż przejazdem. 
- No co ty powiesz ? Czyli nie jesteś od Lucyferka ... w takim razie jaki jest twój powód, że wchodzisz mi w drogę ! Kolejny cholerny młody demon na zbyciu ! - krzyknęła.
- Nudzę się ... - ziewnęłam.
- Hę ? - wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Zrobiłam kilka kroków w jej stronę. 
- Widzę, że załatwiłaś tu już wszystkie głupie istoty a więc idę stąd, będę się tu nudzić chowając się grzecznie w cieniu i czekaniu na nową populację. - powiedziałam przechodząc koło niej. 
- A właśnie ... dobra robota ... - rzuciłam na odchodnym.
Nie musiałam się odwracać by wiedzieć, że była mocno zbita z tropu moim neutralnym zachowaniem. 

Hel ? Jak chcesz to możesz napisać c.d

Od Eileen

Obcasy donośnie stukały w podłogę. Szłam szybko, w oczach miałam mord. Wreszcie doszłam do czarnych drzwi z plakietką: 'Gabinet Szatana'.
Otworzyłam drzwi. Siedział za biurkiem. Elegancki jak zawsze. Oglądał mecz siatkówki na tablecie. Gdy mnie zauważył, zatrzymał rozgrywkę i wstał.
-Eillen...- mruknął z uśmiechem.- Gdzie byłaś przez ten tydzień? Zamartwiałem się.
Podszedł, żeby mnie przytulić, ale gwałtownie się odsunęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Coś nie tak?
-Coś nie tak!?- warknęłam.- Coś nie tak!? Człowieku, wiesz co mi się przydarzyło!?
Lucyfer zacisnął usta.
-Nie, nie wyjaśniłaś mi co się stało.
-Chodzi o to, że...- prawie, że załkałam.- Że czuję się prześladowana.
Rzucił mi zaskoczone spojrzenie.
-Ty?- zaśmiał się.- Prześladowana? Gdyby ktoś cię prześladował, kochanie, już dawno być go zabiła.
-Prawda- skinęłam głową.- Tylko, że ja tej osoby nie widzę. Zostawia mi listy z pogróżkami. Próbowałam już wszystkiego. Stworzyłam tarczę ochronną, zaczajałam się na niego ... I nic!
-Mam pomysł.
Podszedł do telefonu i zaczął mruczeć coś do niego. Chwilę później w gabinecie pojawił się nieznajomy demon.
-Będzie ci pomagać schwytać prześladowcę.
-Ale ja nie...- warknęłam, ale już zniknął.
Zostałam sama z demonem.

Ktoś dokończy? Jakiś demon? xD Kobieta najlepiej xD

Od Dylana C.D Ariany

-Panie przodem. -otworzyłem jej drzwi i weszła przodem.
-Dziękuję. -uśmiechnęła się.
Usiedliśmy przy stoliku w głębi baru. Zaczęliśmy się poznawać. Po paru minutach przyszedł kelner i spytał co podać. Ja zamówiłem latte a ona cappuccino. Popijaliśmy kawę i co parę minut wybuchaliśmy śmiechem. Opowiadaliśmy sobie różne historie z życia wzięte.
-I wtedy mój pies wskoczył do basenu. -zaśmiałem się kończąc opowieść.
Ariana wybuchła śmiechem. Ja upiłem łyk kawy i słuchałem jak Ariana opowiada.
Po pół godzinie podszedł kelner i położył na stoliku rachunek. Szybko zapłaciłem i wyszliśmy.
-Może dałabyś się jeszcze zaprosić na spacer? -spytałem z nadzieją w duchu.

Ariana?

Od Saphiry

Leciałam nad zgliszczami miasta zniszczonego przez demony.Pomyślałam,że może jeszcze kogoś uratuję...może ktoś przeżył...chociaż...taki wybuch zabiłby nawet anioła.Usłyszałam płacz dziecka.Szybko podleciałam na dach budynku z którego dochodził płacz.
Zwinnie prześlizgnęłam się między odłamkami betonu,leżało tam konające dziecko.Nie miało szans na przeżycie,więc zamykając oczy skręciłam dziewczynce kark by zakończyć męki.Przeżegnałam się i musnęłam wargami krzyż na szyi.
-Spoczywaj w pokoju-szepnęłam


{Kto CD?}

Od Ariany Cd Dylana

Byłam przerażona.
-Nie chyba wszystko dobrze..-Chłopak pomógł mi wstać z ziemi. 
-Jestem Dylan-Przedstawił się i podał mi rękę.
-A ja Ariana..-odwzajemniłam uśmiech.
Staliśmy tak w ciszy gdy nagle Dylan się odezwał..
-Wiesz, może gdzie jest ta nowa kawiarnia?
-Emm... tak mogę cię zaprowadzić, jeśli chcesz?
-Z chęcią.-Uśmiechnął się i poszliśmy w stronę kawiarni. Gdy doszliśmy już do kawiarni pożegnałam się z chłopakiem, lecz ten mnie zatrzymał.
-A może wypiła byś zemną herbate? 
-No w sumie nie mam teraz nic do roboty. Z chęcią. 

(Dylan. Przepraaszam brak weny ;-; )

Od Hel C.D Mirai [+12]

Hel zmarszczyła brwi wyczuwszy obecność kolejnego demona. Podniosła wzrok na przeciw sobie i zatrzymała go na nieznanej jej dziewczynie. Zacisnęła z lekkim zdenerwowaniem ręce w pięści, odkrywszy, że ona jest owym demonem, którego chwilę temu wyczuła obecność. Fenrir zawarczał złowrogo, podzielając odczucia swojej właścicielki, lecz niemal natychmiast został uciszony.
- Czy tu kurna wciąż jest za mało rąk do roboty, że Lucyfer wysyła coraz więcej tych swoich przeklętych dzi*ek? - Mruknęła do dziewczyny mało przyjaznym tonem głosu.. Oblizała leniwie swoje wargi nie spuszczając z niej oka.
- Och, czy to źle, że wykonuję swoją robotę? - Odpowiedziała niewzruszona wrogim nastawieniem drugiego demona.
- Oczyściłam tą okolicę parędziesiąt minut temu. Nie masz tu nic do roboty więc spadaj skąd wylazłaś. - Syknęła rozdrażniona reakcją Mirai. Hel wyciągnęła rękę, po której zaczęła biegnąć nieciekawie wyglądający rodzaj magi, kumulujący się w jej dłoni przybierając kształt kuli. Bez wątpienia dziewczyna szykowała pocisk do wystrzelenia. - To jak? Masz zamiar się ze mną pobawić, czy grzecznie wrócisz do tej przeklętej dziury i Lucyferka?

// Nah, Mirai? >3>

Od Dylana

Spacerowałem ulicami miasta w poszukiwaniu nowej kawiarni. Ręce miałem głęboko w kieszeniach i byłem lekko zgarbiony. Wszędzie było czuć swąd spalin. Ach... Wiosna w wielkim mieście.  Nie ma to jak ledwo co przenikające światło słoneczne przez wieżowce. Z moich zamyśleń wyrwały mnie krzyki.
-Zostaw mnie! -usłyszałem kobiecy głos i dwa męskie.
Od razu tam podbiegłem. Zobaczyłem ciemnowłosą dziewczynę i dwóch wysokich, umięśnionych kolesi. Po ich rozmowie uznałem, że na pewno nie są sobie bliscy.
-Zostawcie ją! -warknąłem.
Obaj zaśmiali się szyderczo i rzucili się na mnie. Niestety, najwyraźniej nie mieli pojęcia, że uczyłem się kiedyś Ju jitsu. Parę wykopów i oboje leżeli nieprzytomni.
-Dziękuję... -powiedziała cicho dziewczyna.
Dopiero wtedy na nią spojrzałem. Piwnooka spojrzała na mnie. Podszedłem do niej.
-Nie ma za co. -uśmiechnąłem się niepewnie. -Nic ci nie jest?

Ariana?

Od Mirai

Wstałam z mokrej ściółki w lesie. Kręciło mi się w głowie. Jak zawsze w takich sytuacjach odruchowo spojrzałam na lewą rękę.
Mirai Moon. Zło. Amnezja. Naszyjnik. - Przeczytałam. Aha czyli wszystko jasne. Chwyciłam od razu wisiorek. Po chwili napłynęła do mnie fala ważniejszych wspomnień. 
Przybyłam prosto z nicości na ziemię aby niszczyć. Uśmiechnęłam się. Teraz przynajmniej nie będzie doskwierać mi nuda. 
Wytrzepałam spodnie i ruszyłam ku granicy drzew. Przede mną rozciągały się pola. 
- Na jakim ja zadupiu wylądowałam ? - westchnęłam i puściłam się nadnaturalnie szybkim biegiem. W okolicy było pusto więc mogłam sobie na to pozwolić. Już po 30 minutach natknęłam się na domy. Z rozpędu przeskoczyłam płot jakiegoś gospodarstwa, wybiłam szybę w oknie i weszłam do środka. Zastałam skromną 4 osobową rodzinkę przy stole. Dzieci schowały się za matką przerażone a ojciec chwycił jakiś łom i zaczął nim wymachiwać. 
- Nic wam to nie da... powiedzcie gdzie jest najbliższe miasto... A ty skończ tym wymachiwać ... - Telekinezą wyrwałam mu z dłoni jego "broń" i cisnęłam nią przez okno. 
- Za za zadzwonię ! Zadzwonię na policję ! - krzyknął przerażony. 
- Och jejku ... i co ? Przyjadą , wpakują mi kulę w łeb a ja i tak się zregeneruję ... już się boję. W każdym razie muszę was chyba skłonić do gadania ... Jeśli nie powiecie to spalę wasz dom - wyciągnęłam rękę aby buchnął z niej demonstracyjnie ogień. Zaczęłam się śmiać. 
- Dobrze już dobrze ! Pani, demonie, czarcie, szatanie ! Miasto jest na wschodzie ! Proszę odejdź już ! - zapłakała kobieta. 
- Wystarczająca odpowiedź. - wyskoczyłam przez okno i skierowałam się w stronę bramy wjazdowej. Stanęłam na drodze i pomachałam im przyjaźnie na pożegnanie. Kiedy zaczęłam się oddalać dom dom stanął w płomieniach. 

Kiedy dotarłam do miasta zastanawiałam się czy spotkam tu swoich. Jeśli tak to już dawno powinni mnie wyczuć a ja ich. Szłam sobie powoli ulicą rozglądając się. Nie miałam pomysłu co zrobić. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. 

<Ktoś Dokończy ?

sobota, 19 kwietnia 2014

Pierwsze opowiadania

Proszę o napisanie pierwszego opowiadania następujące osoby:

  • Nilly Dark (vivien)
  • Mirai Moon (misia.r)
  • Saphira Brisingr (~Hejter)
Proszę napiszcie opowiadanie, nie musi być do kogoś, ale tak głosi nasza zasada:

6. Pierwsze opowiadanie piszemy zaraz po dojściu do bloga.

Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :)

Od Eileen C.D Colin'a

Zaśmiałam się prawie serdecznie. Prawie.
-Inspekcja?- spytałam niewinnie.- Lucuś nie ma już kogo posyłać?
Nie odpowiedział, totalnie niewzruszony. Garbiel- Archanioł, z którym się siłowałam- odkaszlną.
-Wiesz, Eileen... Powinienem już iść.
-Jasne. 
Kiwną głową w stronę nieznajomego upadłego, uścisną mnie lekko w ramię i teleportował się. Spojrzałam na demona. Nadal był obojętny.
-Powinnaś wstąpić do Lucyfera i wytłumaczyć swoje zachowanie.
-W sumie to nie widziałam go od wczoraj- mruknęłam, kiwając głową.
W jednej chwili byliśmy już w gabinecie Lucyfera. Przybrał służbowy wyraz twarzy, ale rozpogodził się na mój widok.
-Eileen, słoneczko!- wykrzyknął zrywając się z fotela.
Uścisnęłam go mocno.
-Ech, też się stęskiniłam.
-To opowiadaj: Ile dzisiaj osób zabiłaś?
Zacichotałam.
-Dwójkę ludzi i jednego demona.
Rzucił mi surowe spojrzenie.
-Mówiłem ci...
-Tak, wiem- przerwałam mu.- Zdenerwował mnie. Zresztą, powiem ci co Gabriel opowiedział mi o tych...
Moją wypowiedź nikczemnie przerwał nieznajomy demon.

Colin? Brak weny :/

Od Hel

Miejski gwar, tłumy ludzi mijało siebie wzajemnie na ulicach miasta, nie wspominając o przeróżnych, mknących samochodach. Cóż, tak zwana normalka, lecz Hel doprowadzało to do szału. Prawdę mówiąc to też można nazwać normalką. Jest tylko jej ukochany Fenrir. Resztę, co do jednego udusiłaby własnoręcznie. Nawet Lucyfera. To właśnie go darzyła największą nienawiścią. Jednak obecnie jest na jego usługach, a względem Lucyfera jest zaledwie malutkim robaczkiem. Malusieńkim robaczkiem, którego bez problemu by zgniótł, jak to już zrobił oszpecając na całe życie. Pewnie rzuciłaby się każdemu przechodniowi, lecz na czas pobytu na ziemi korzysta z czaru maskującego. W oczach normalnych śmiertelników jest spostrzegana jako zwyczajną dziewczynę. Obok niej kroczył wiernie Fenrir, którego również chroniło zaklęcie. Dzięki niemu uchodził za zwyczajnego wilczura. Mimo tego pierwszy lepszy demon lub anioł i tak dostrzeże jej brzydotę. Jej zdenerwowanie narastało. Nie mogła znieść dłuższego przebywania pośród tych wszystkich głupich istot. Przymrużyła oczy wypowiadając zaklęcie językiem runicznym, znanym jej z licznych ksiąg, które kolekcjonuje w własnej biblioteczce. Po wypowiedzeniu słów, wokół przechodniów rozpuściła się zielona, zgniła mgła, a sama dziewczyna usunęła się w cień. Ludzie zaczęli się dusić, a potem jeden po drugim padać bezwładnie na ziemię. Dziewczyna pojawiła się na dachu najbliższego budynku z rozbawieniem obserwując swe dzieło, przy tym głaszcząc swojego towarzysza.

Od Colina

Kolejny dzień w piekle. Dzisiaj miałem udać się do świata śmiertelników, w centrum całej bitwy i oczywiście zdać raport. Cóż za żmudna praca. Tak więc właśnie miałem stawać przy super magicznym portalu, który przeniesie mnie tam, gdzie miałem się udać, ale zaszedł mnie On.
-Mam nadzieję, że nie zapomniałeś. - Zaczął poważnym tonem, jak to zawsze miał w zwyczaju.
-Oczywiście, że nie. Właśnie miałem udać się "na powierzchnię". - Nie wiem czemu, ale nie lubię zachowywać się tak oficjalnie.
-Pamiętaj, że masz złożyć raport od razu jak wrócisz. - Odpowiedział i zniknął. Jeszcze wcześniej popatrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem. Shit. On czyta w myślach. Czyżby? Tak więc, wracając do tematu, właśnie teraz znalazłem się na jakimś podłożu, które nazywane jest tu asfaltem, czy h*j wie. W obrębie głównych przecznic było dużo hałasu, więc trochę mnie to zainteresowało. Jednak nie dałem po sobie tego poznać. Gdy miałem robić już kolejny krok, wyczułem kogoś za sobą. Mizerną duszyczkę. Nie wyczuwałem u niej żadnego strachu. Spojrzałem kątem oka w tamtą stronę. Stała tam mała istotka. Jakże przyjemnie byłoby czuć jej strach. Aż mnie ciarki przeszły. Odwróciłem się do niej, jak była już kilka centymetrów ode mnie. Spojrzałem na nią z góry gardzącym wzrokiem. Ta zadarła głowę do góry i cichym głosikiem zaczęła coś tam mówić.
-Kim pan jest? - Pociągnęła mnie a rękaw. Odepchnąłem jej rękę.
-Nie powinno cię to interesować dziecinko. - Odparłem sucho.-A jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to jestem bardzo złym demonem, który zjada takie ciekawskie dzieci! - Krzyknąłem jej przed twarzą, a ta uciekła gdzie pieprz rośnie, wołając mamę. Straciłem dość dużo czasu przez tego bachora. Czas na kontrolę. Gdy w końcu dotarłem, zobaczyłem jak jeden z naszych siłuje się z aniołem.
-Ej ty! - Krzyknąłem jakby nigdy nic.-Ile ty tak dasz rade!? - Zwróciłem tym na siebie uwagę nie tylko anioła, a też tej od nas. Szczerze mówiąc, to jej nigdy nie widziałem. Śmieszna sprawa.

<Któraś zachce dokończyć? xd>

Powitajmy Colina!


Colin Jimmy Betterson, Demon

piątek, 18 kwietnia 2014

Powitajmy Dylana!


Dylan Trevor Freecker, Człowiek

Powitajmy Hel!


Hel Naylen, Demon

Powitajmy Saphirę!

 
Saphira Brisingr, Anioł


Od Eileen C.D Rachel

-Pa, Lucek!- krzyknęłam jeszcze u progu.- Potem opowiem ci historię o Cezarze! 
-Jasne!- odkrzyknął, jego głos złagodniał.- Chętnie posłucham! Do zobaczenia!
Weszłam za tą Rachel. Rzucała mi krzywe spojrzenia. Cóż... Wiele demonów zazdrości mi moich relacji z Lucyferem. Mogę go w sumie nazwać przyjacielem. Pamiętałam jeszcze czasy jak razem byliśmy w Niebie... Coś w brzuchu mi się przekręciło. Może jestem Upadła, ale tęskniłam za Niebem. 
-Skąd tak dobrze się znacie?- spytała Rachel, przerywając mi moje rozmyślenia.
-Kto? Ja i Lucyfer? Znamy się od stworzenia świata.
Zatrzymała się gwałtownie.
-Ile ty masz lat, że pamiętasz stworzenie świata?
-Jestem jedną z najstarszych Upadłych, rozmawiałam nawet kiedyś z Bogiem... Upadłam niedługo po potopie, który miał zniszczyć Nefilimów. 


Rachel?

Od Rachel C.D Eileen

Spoglądałam na ulice. Moje nogi bezwładnie zwisały z krawędzi budynku. Każdy człowiek i każda istota wydawali się tak odlegli. Wstałam i zeskoczyłam. Otworzyłam portal do świata umarłych - piekła. Wskoczyłam i znalazłam się w ciemnym i długim korytarzu. Na końcu były wielkie, stalowe drzwi. Otworzyłam je i weszłam. Za biurkiem siedzi Lucyfer, a naprzeciwko niego inny demon.
-Rachel? Co tu robisz? -spytał władca piekieł przestając rechotać. -Wysłałem cię do świata żywych.
-Wiem... -przekręciłam oczami. -Ty nawet nie wiesz jak tam nudno... -usiadłam obok koleżanki po fachu i spojrzałam na Lucyfera.
-Dałem ci rozkaz. -powiedział poważnie.
-Wiem. -powiedziałam. -A tak z innej beczki, kto to? -wskazałam głową na Upadłą.
-To jest Eileen. Przyszła tu niedawno, gdy ja wysłałem cię na powierzchnię. -powiedział poirytowany.
-Aha.. Ją też masz zamiar wysłać na powierzchnię? -odpowiedziałam ironicznie.
-Już tam była.
-Serio? Jakoś jej nie spotkałam. -powiedziałam.
-Rachel, jeśli przyszłaś tu tylko po to, żeby zadawać głupie pytania to wyjdź. -wstał.
Kiedy używa mojego imienia stara się być groźny ale mu jakoś nie wychodzi.
-Zaje*iście... -odpowiedziałam zirytowana. -Ta Eileen też idzie do świata żywych?
-Tak. A teraz wyjdźcie, mam was dość. -odparł już do końca wściekły.
-Spoko... Nie gniewaj się tak bo ci żyłka pęknie. -odparłam wychodząc.
Zaraz za mną wyszła Eileen.

[Eileen?]

Od Eileen

Księżyc na niebie był jedynym światłem padającym na ziemię. Gdzieś w oddali migały gwiazdy, ale nawet one nie były wstanie sprawić by było bardzo jasno. Panował mrok. Było słychać kobiecy płacz. Mój płacz. Moje łaknie mąciło idealną ciszę. Nagle usłyszałam tupot stóp. Siedziałam oparta o szary budynek. Spojrzałam w górę.
Stał nade mną mężczyzna o cudownych, błękitnych oczach. Miał kasztanowe włosy i owalną twarz. Jego rysy twarzy wyrażały troskę. Był bardzo przystojny. Patrzył na mnie ze współczuciem.
-Co się stało?- spytał wyciągając do mnie rękę.
Przyjęłam ją i podciągnęłam się do góry. Czarna sukienka była brudna od piasku.
-Gonili mnie- załkałam.- Gonili i chcieli zabić.
-Kto?- rozejrzał się dookoła.
-Nie wiem, nie widziałam ich twarzy.
Choć go nie znałam, opadłam na jego klatkę piersiową i gorzko zapłakałam. Przytulił mnie do siebie.
-Chodźmy do mnie, dam ci gorącą herbatę.
Skinęłam głową. Zaczął mnie wolno prowadzić przez alejki. Wkrótce dotarliśmy do murowanej kamienicy. Zaprosił mnie do środka. 
Jego mieszkanie było małe. Zaprowadził mnie do kanapy w kolorze kawy z mlekiem. Moje czarne włosy były pełne kurzu. 
Po kilku minutach przyniósł mi obiecaną herbatę. Upiłam łyk.
-Opowiesz mi coś się stało?- zapytał ostrożnie.
-Wieczorem wracałam od przyjaciółki- zaczęłam opowiadać.- Było już dosyć ciemno. Nagle poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię. Odwróciłam się. To był jakiś człowiek w kominiarce. Wyrwał mi torebkę i zbliżył nóż do mojej głowy. Uciekłam... Gonił mnie, wezwał posiłki. Udało mi się, lecz myślę, że ciągle mnie szukają.
Poklepał mnie ze współczuciem po ramieniu. 
-Jeśli chcesz możesz u mnie przenocować- powiedział.- Moja siostra wyjechała na studia. Mam wolny pokój. Zostało kilka jej ubrań, więc możesz się przebrać.
-Dziękuję- wyszeptałam. 
Zaprowadził mnie do pokoju swojej siostry. Był przytulny. Weszłam do łazienki i odświeżyłam się. Usiadłam na łóżku. Wkrótce wrócił mężczyzna.
-Mogę spytać jak się nazywasz?
-Eileen- powiedziałam cicho, jakby ktoś mógłby podsłuchać.- A ty?
-Darrock.
-Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
Uśmiechną się w odpowiedzi. Dobra, koniec tej zabawy, pomyślałam.
-To Darrocku...- wstałam i dotknęłam jego ramienia.- Masz może dziewczynę?
Przełknął ślinę oczarowany moim urokiem. Ach, ludzie...
-Nie.
Uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
-Cudownie!
Bez zastanowienia- pocałowałam go. Pocałunek nie był delikatny. Był niebezpieczny i pełen pożądania. Potem... Wiadomo co było potem.
***
Wstałam wcześniej. On jeszcze spał. Ustałam i spojrzałam na niego z politowaniem. W jednej chwili moje czarne włosy stały się jedwabiste jak zawsze, a na moim ciele pojawiła się skórzana kurtka, spodnie i ciężkie buty tego samego koloru. 
-Och, Darrocku...- westchnęłam, mówiąc do śpiącego.- Trzeba było wierzyć w Boga- rozejrzałam się.- A nie widzę tu nigdzie krzyża. Będzie, bardzo, ale to bardzo zawiedziony...
Nagle gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Nie! Nie rób mi krzywdy!
-Pozdrów ode mnie Lucyfera!- krzyknęłam i wbiłam mu sztylet w serce. 
Z jego nagiej skóry zaczęła lecieć krew. Oczy stały się obojętne. 
-Biedny, biedny człowiek...- mruknęłam sakrastycznie.
***
Dwie godziny później siedziałam już w gabinecie Lucyfera. Opowiadałam mu historię o tym jak zabiłam Adama i Ewę. Słyszał już ją milion razy, ale i tak się śmiał.
-Och, Eileen, słonko, co byśmy bez ciebie zrobili?
-Poszlibyście na stracenie.
Znowu zachichotał. Tylko ja potrafiłam go tak rozbawić. 
Chciał coś powiedzieć, ale nagle zamilknął i spoważniał. Do gabinetu weszła inna Upadła.

Rachel?

Powitajmy Mirai!


Mirai Moon, Demon

Powitajmy Eileen!


Eileen Adrianne Keane, Demon

niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Rachel

Nareszcie. Lucyfer powierzył mi zadanie godne jego prawej ręki. Miałam jako pierwsza zejść na ziemię i dokonać chaosu. Ziemia. Prymitywna planeta. Co tu takiego zadziwiającego? Jeżdżące autka, nędzni ludzie... To dość... Dziwne. Ale najlepsze, że nawet nie domyślają się o tym co szykujemy.
Przybrałam bardziej człowieczą formę. Miałam na sobie krótką, czarną sukienkę, włosy rozpuszczone i trochę biżuterii, oraz ciemny makijaż. Moja cera jest wyblakła więc trochę ją podkreśliłam. Wyszłam na ulice. Rozglądałam się. Pomyślałam o domu - powinnam zachowywać się jak ,,normalny" mieszkaniec.
W tym czasie nie zauważyłam człowieka z kawą, który wpadł na mnie, rozlewając napój.
-Ty idioto! Patrz jak leziesz cwelu! -zaczęłam się wydzierać na całą dzielnicę.
Już miałam w niego czymś strzelić ale powstrzymałam się bo nie mogę użyć mocy.
-P-przepraszam... -odparł speszony uciekając.
Odprowadziłam go zimnym wzrokiem. Każdy się na mnie patrzył. Zmierzyłam ich lodowatym wzrokiem i odeszłam do uliczki gdzie się przebrałam.
-Parszywe szczury... -mruczałam pod nosem.
Przeszłam do końca ulicy, do biura gdzie kupiłam mieszkanie. Miała na pęczki pieniędzy. Taki urok bycia tą złą. Ach... Doszłam do mojego nowego domu i jedyne co chciałam to odprężyć się.
~
Podczas mojego odpoczynku świetnie się bawiłam. Parka dzieciaków chyba bardziej się bała...

Powitajmy Rachel Elizabeth!


Rachel Elizabeth Jackson, Demon

Powitajmy Lunę!


Luna Darkness, Człowiek