piątek, 18 kwietnia 2014

Od Eileen

Księżyc na niebie był jedynym światłem padającym na ziemię. Gdzieś w oddali migały gwiazdy, ale nawet one nie były wstanie sprawić by było bardzo jasno. Panował mrok. Było słychać kobiecy płacz. Mój płacz. Moje łaknie mąciło idealną ciszę. Nagle usłyszałam tupot stóp. Siedziałam oparta o szary budynek. Spojrzałam w górę.
Stał nade mną mężczyzna o cudownych, błękitnych oczach. Miał kasztanowe włosy i owalną twarz. Jego rysy twarzy wyrażały troskę. Był bardzo przystojny. Patrzył na mnie ze współczuciem.
-Co się stało?- spytał wyciągając do mnie rękę.
Przyjęłam ją i podciągnęłam się do góry. Czarna sukienka była brudna od piasku.
-Gonili mnie- załkałam.- Gonili i chcieli zabić.
-Kto?- rozejrzał się dookoła.
-Nie wiem, nie widziałam ich twarzy.
Choć go nie znałam, opadłam na jego klatkę piersiową i gorzko zapłakałam. Przytulił mnie do siebie.
-Chodźmy do mnie, dam ci gorącą herbatę.
Skinęłam głową. Zaczął mnie wolno prowadzić przez alejki. Wkrótce dotarliśmy do murowanej kamienicy. Zaprosił mnie do środka. 
Jego mieszkanie było małe. Zaprowadził mnie do kanapy w kolorze kawy z mlekiem. Moje czarne włosy były pełne kurzu. 
Po kilku minutach przyniósł mi obiecaną herbatę. Upiłam łyk.
-Opowiesz mi coś się stało?- zapytał ostrożnie.
-Wieczorem wracałam od przyjaciółki- zaczęłam opowiadać.- Było już dosyć ciemno. Nagle poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię. Odwróciłam się. To był jakiś człowiek w kominiarce. Wyrwał mi torebkę i zbliżył nóż do mojej głowy. Uciekłam... Gonił mnie, wezwał posiłki. Udało mi się, lecz myślę, że ciągle mnie szukają.
Poklepał mnie ze współczuciem po ramieniu. 
-Jeśli chcesz możesz u mnie przenocować- powiedział.- Moja siostra wyjechała na studia. Mam wolny pokój. Zostało kilka jej ubrań, więc możesz się przebrać.
-Dziękuję- wyszeptałam. 
Zaprowadził mnie do pokoju swojej siostry. Był przytulny. Weszłam do łazienki i odświeżyłam się. Usiadłam na łóżku. Wkrótce wrócił mężczyzna.
-Mogę spytać jak się nazywasz?
-Eileen- powiedziałam cicho, jakby ktoś mógłby podsłuchać.- A ty?
-Darrock.
-Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
Uśmiechną się w odpowiedzi. Dobra, koniec tej zabawy, pomyślałam.
-To Darrocku...- wstałam i dotknęłam jego ramienia.- Masz może dziewczynę?
Przełknął ślinę oczarowany moim urokiem. Ach, ludzie...
-Nie.
Uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
-Cudownie!
Bez zastanowienia- pocałowałam go. Pocałunek nie był delikatny. Był niebezpieczny i pełen pożądania. Potem... Wiadomo co było potem.
***
Wstałam wcześniej. On jeszcze spał. Ustałam i spojrzałam na niego z politowaniem. W jednej chwili moje czarne włosy stały się jedwabiste jak zawsze, a na moim ciele pojawiła się skórzana kurtka, spodnie i ciężkie buty tego samego koloru. 
-Och, Darrocku...- westchnęłam, mówiąc do śpiącego.- Trzeba było wierzyć w Boga- rozejrzałam się.- A nie widzę tu nigdzie krzyża. Będzie, bardzo, ale to bardzo zawiedziony...
Nagle gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Nie! Nie rób mi krzywdy!
-Pozdrów ode mnie Lucyfera!- krzyknęłam i wbiłam mu sztylet w serce. 
Z jego nagiej skóry zaczęła lecieć krew. Oczy stały się obojętne. 
-Biedny, biedny człowiek...- mruknęłam sakrastycznie.
***
Dwie godziny później siedziałam już w gabinecie Lucyfera. Opowiadałam mu historię o tym jak zabiłam Adama i Ewę. Słyszał już ją milion razy, ale i tak się śmiał.
-Och, Eileen, słonko, co byśmy bez ciebie zrobili?
-Poszlibyście na stracenie.
Znowu zachichotał. Tylko ja potrafiłam go tak rozbawić. 
Chciał coś powiedzieć, ale nagle zamilknął i spoważniał. Do gabinetu weszła inna Upadła.

Rachel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz