Zaśmiałam się prawie serdecznie. Prawie.
-Inspekcja?- spytałam niewinnie.- Lucuś nie ma już kogo posyłać?
Nie odpowiedział, totalnie niewzruszony. Garbiel- Archanioł, z którym się siłowałam- odkaszlną.
-Wiesz, Eileen... Powinienem już iść.
-Jasne.
Kiwną głową w stronę nieznajomego upadłego, uścisną mnie lekko w ramię i teleportował się. Spojrzałam na demona. Nadal był obojętny.
-Powinnaś wstąpić do Lucyfera i wytłumaczyć swoje zachowanie.
-W sumie to nie widziałam go od wczoraj- mruknęłam, kiwając głową.
W jednej chwili byliśmy już w gabinecie Lucyfera. Przybrał służbowy wyraz twarzy, ale rozpogodził się na mój widok.
-Eileen, słoneczko!- wykrzyknął zrywając się z fotela.
Uścisnęłam go mocno.
-Ech, też się stęskiniłam.
-To opowiadaj: Ile dzisiaj osób zabiłaś?
Zacichotałam.
-Dwójkę ludzi i jednego demona.
Rzucił mi surowe spojrzenie.
-Mówiłem ci...
-Tak, wiem- przerwałam mu.- Zdenerwował mnie. Zresztą, powiem ci co Gabriel opowiedział mi o tych...
Moją wypowiedź nikczemnie przerwał nieznajomy demon.
Colin? Brak weny :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz